Często spotykam się opinią, że jestem taka super, bo mam “dystans”. I obrzucona po raz kolejny tym określeniem zaczynam się zastanawiać do czego niby ten dystans i o co kaman. W ogóle uważam, że to wyrażenie “mieć dystans” jest potwornie nadużywane, szczególnie w stosunku do sposobu postrzegania ciała.
Bo jeśli to jest ten “dystans” to kurde śmiem się nie zgodzić. To żaden dystans, a wręcz jego brak. Długo mi zajęło pracowanie nad tym, aby nie traktować swojego ciała wyłącznie jak zbioru wad i nie doszukiwać się w nim powodów do hejtu. Czyli w zasadzie czymś, co powinno być normą, a nie drogą przez mękę. I na serio – nie było w tym ani kropli dystansu, a raczej rozgrzebywanie, analizy, rozliczenia i cała masa “no i dlatego”. Nie, drogie kobiety – dystans jest ostatnią rzeczą, z której bierze się akceptacja.
Ów “dystans” jest także baaaardzo często stosowany do sytuacji, gdy zamiast pieczołowicie zakrywać czym popadnie niedoskonałości ciała, po prostu normalnie je noszę. Gdy mam strój dwuczęściowy, legginsy, sukienkę przy ciele, szorty lub gdy chodzę bez makijażu. Zupełnie jakby to było nie wiadomo jak bohaterskim wyczynem. Jeśli to ma być ten wspaniały dystans, to śmiem twierdzić, że my, kobiety, kompletnie sfiksowałyśmy. No bo czy nie jest kompletnie chore, że gdy pokażę się w stroju, gdzie widać mi fałdkę lub cellulit – czyli w zasadzie rzecz, którą ma 99% kobiet, w tym nawet asy sportu, to jest to traktowane jako ten wielki “dystans”? Przecież do cholery to żadne zjawisko z kosmosu. Mam dystans, bo mimo boczków ubiorę dopasowaną kieckę, a nie namiot? Helloooł? Czy nie sądzicie, że to nieco absurdalne? Ja tak uważam.
Poza tym trudno się oprzeć wrażeniu, że społeczność kobieca bez problemu daje sobie prać mózgi. Łatwo nam wmówić, że każda niedoskonałość jest powodem do wstydu, że potrzebny nam jest ów mityczny”dystans”, żeby ją znieść i przejść nad nią do porządku dziennego. Co więcej – jeśli nie potrafisz się spektakularnie pozbyć nadprogramowych kilogramów, wyprasować zmarszczek, fałdek i cellulitu, dystans staje się rzeczą obowiązkową do posiadania. Bo zamiast traktować zjawiska jako normalnie występujące w przyrodzie i nie wstydzić się ich, należy je mocno smarować barwami maskującymi owego dystansu. Czyli jak najwięcej heheszkować ze swojego zadu, bioder, cycków, cellulitu – najlepiej także wraz z innymi. Oczywiście także znosić z dystansem czyjeś durne uwagi lub nie reagować na pełne obiektywizmu lub fałszywej troski opinie.
Życzę zatem i Wam i sobie – jak najmniej dystansu. Za to więcej normalności.
1 Comment
Football Solutions Women's EURO - Sofie Van Houtven
CONTINENTAL BREAKFAST: After Barcelona’s 1-0 defeat by Malaga on Saturday, the Spanish press are predicting a gloomy week for the Catalan giants. Barcelona in crisis ahead of Champions League clash with Manchester City while Pippo Inzaghi’s AC Milan future is in danger
4 listopada 2018 at 17:37